Snoopowi od czasu fenomenalnego debiutu płytą "Doggystyle" w 1993 r. nie udało się nagrać drugiego tak równego i porywającego krążka. Czegoś zawsze brakowało, ewentualnie było w nadmiarze. W przypadku "Ego Trippin'" jest znów naprawdę blisko ideału. Tylko, że z tym blisko to tak jak z prawie. Robi różnicę.
"Sexual Eruption", na potrzeby telewizji i radia zmienione w "Sensual Seduction", to najodważniejsza, najbardziej nieszablonowa i oryginalna porcja muzyki na krążku. Shawty Redd, producent tego nagrania, zabiera nas w czasy funku, disco i należy przyznać, że udało mu się fantastycznie. Podobnie pozytywne wrażenia towarzyszą kawałkom "Press Play" (kapitalna trąbka i jazzujący groove w drugiej połowie piosenki), szalonemu, stylizowanemu na produkcje Quincy Jonesa "Cool", soulującemu "Deez Hollywood Nights", południowo-g-funkowej bombie "Whateva U Do" i utrzymanemu w stylistyce...country "My Medicine" - hołdowi złożonemu legendarnemu Johny Cashowi. Wymienione numery stanowią o wartości i różnorodności "Ego Trippin'", którą to płytę rzeczywiście możemy wysoko ocenić pod względem muzyki. Trio producenckie QDT, w składzie Teddy Riley, Snoop i Dj Quik, nadało płycie funkowy, płynący, a zarazem bardzo przebojowy charakter.
Dziwić może warstwa tekstowa albumu. Snoop wykazuje się czasem zaskakującą jak na niego dojrzałością. Gdy rapuje o życiowej stabilizacji, miłości do żony, w doskonały sposób rozlicza się z życiem i dotychczasową karierą (singlowe "Neva Have 2 Worry" to prawdziwy majstersztyk), można odnieść wrażenie, że "Ego Trippin'" to do pewnego stopnia zamknięcie pewnego etapu i otwarcie nowego rozdziału. Nic z tego - chwilę później można te wnioski puścić w niepamięć, ukazując, że dojrzałość faceta liczącego sobie już 36 wiosen, w niczym nie zabiła bawidamka, hulaki i niestrudzonego imprezowicza. Rzecz jasna nie można stawiać mu tego jako jakiś wielki zarzut, wszyscy wiemy, że Snoop to jedna z ikon show businessu i trudno by tak nagle spoważniał, po prostu kawałki o tak różnym przesłaniu mocno ze sobą kontrastują i wprowadzają odrobinę zamieszania. Szczególnie biorąc pod uwagę, iż Snoop dojrzały i zdystansowany wypada na tym krążku lepiej od wiecznego imprezowicza. Szczerość i otwartość biorą górę.
"Ego Trippin'" to już dziewiąty solowy album Dogga. Słyszymy na nim wyraźnie, że raper ma w nosie wszelkie konwenanse i umie puścić oko do swoich fanów, a także tych, którzy przyczepili mu różne łatki. Artysta jest kimś więcej niż gangsta-rapem, ikoną g-funku czy pop-hopową gwiazdką. To facet z dużym poczuciem humoru, ogromnym talentem, który nie musi robić nic na siłę i pod publiczkę. Nową płytą zasłużył na kolejną porcję braw. Tylko niech następnym razem przypomni sobie o zasadzie, że "ilość nie znaczy jakość", i może jeszcze o tym, że niedosyt jest lepszy od przesytu. Dwadzieścia jeden kawałków i blisko osiemdziesiąt minut muzyki na raz potrafi znużyć i decyduje, że jest blisko ideału, ale nie idealnie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum